czwartek, 16 stycznia 2020

                                        Akt IV: Nieprzespana noc

Na wstępie pragnę podkreślić, że dzisiejszy post może być lekko "gorszy" od reszty ze względu na to, że piszę go o 1.00 gdyż Łukaszowi się zasnęło, a wolałem sprawdzić, czy jest, więc... Oto jest:

   Dzisiejszy ranek był najtrudniejszym w pierwszym tygodniu, ponieważ musieliśmy wyjść do pracy już o 6.00, aby zdążyć do pracy na nową dostawę towaru. Wszystkie osoby, które z nami pracowały spały w trakcie jazdy pociągiem. Nie byliśmy przygotowani na tak wczesną pobudkę. Gdy dotarliśmy do naszego miejsca pracy od razy przywitały nas kartony pełne nowych towarów, które mieliśmy rozpakować i złożyć w odpowiednie miejsce w sklepie.

   Mi i Łukaszowi przypadło rozpakowywanie świeczek. Uwinęliśmy się z tym dosyć szybko, biorąc pod uwagę problemy jakie sprawiły nam źle posortowane produkty na półkach. Gdy zgłosiliśmy się do pracownika sklepu, po paru minutach znalazł nam kolejne zadanie. Mieliśmy do rozpakowania jeszcze więcej kartonów na piętrze w trzech różnych miejscach w momencie gdy reszta naszej grupy po rozpakowaniu kilki pudeł miała przerwę w pomieszczeniu dla personelu. Po skończonym otwieraniu kartonów udaliśmy się do owego pokoju aby również odpocząć. Nie była nam jednak dana wystarczająco długa przerwa, gdyż po około pięciu minutach ten sam pracownik przychodzi do nas i mówi, że jest jeszcze jedno miejsce z pudłami do opróżnienia. Zakasaliśmy rękawy i zabraliśmy się do owego zlecenia. Na szczęście tym razem pomagała nam również reszta grupy, więc poszło o wiele szybciej. Z pełną satysfakcją zgłosiliśmy się po raz ostatni do tego mężczyzny z informacją, że skończyliśmy to, co nam zlecił. Nie zdziwiło nas to, że po chwili... A jakże by inaczej, znalazł nam kolejne zadanie! Dziewczyny z naszej grupy miały ponownie zająć się pakowaniem koców w folię, dwóch naszych kolegów miało za zadanie drukowanie i naklejanie cen na mniejsze produkty oraz wspomniane wcześniej koce, na koniec ja i Łukasz mieliśmy poodkurzać całe piętro. Na całe szczęście nie było tam za dużo do odkurzania, ale w momencie zakończenia sprzątania zauważyliśmy że lekko nagięły nam się godziny pracy. Całą szóstką udaliśmy się do kierowniczki sklepu aby to uzgodnić. Przeprosiła nas za całe nieporozumienie, ponieważ wydawało jej się, że mieliśmy pracować do 13.00.

   W pośpiechu opuściliśmy miejsce pracy żeby zdążyć na autobus. Niestety w momencie gdy tam przybyliśmy widzieliśmy jedynie tył naszego środka transportu. Musieliśmy zatem czekać około 10 minut na kolejny. Gdy dojechaliśmy do dworca biegiem dotarliśmy do peronu na którym stał akurat nasz pociąg. Wsiedliśmy do niego i odetchnęliśmy z ulgą, ponieważ baliśmy się, że i tym razem przybędziemy za późno. W czasie powrotu wszyscy oprócz mnie zasnęli. Ja nie chciałem spać. Byłem zbyt zasłuchany w muzykę w moich słuchawkach. Po dotarciu do Reggio Emilia na dworcu spotkaliśmy znajomego, który w tym momencie czekał na pociąg, który miał zawieźć do pracy. Tym razem w drodze do miejsca zamieszkania darowaliśmy sobie nawet przejście tam pieszo. Czekaliśmy na busa, który po lekkim opóźnieniu dostarczył nas niedaleko naszych apartamentów.

   Gdy weszliśmy do naszego pokoju, od razu przywitał nas zapach Spaghetti, które zrobił nasz współlokator. Od razu zabraliśmy się do jedzenia. Smakowało nam pomimo tego, że ów kolega wspomniał, że zrobił nieco za ostry sos. Gdy zjedliśmy w końcu mieliśmy czas na upragnioną drzemkę. Trwała ona do około 16.00, gdyż o tej porze mieliśmy iść z naszą koleżanką (którą zgodnie z obietnicą pozdrawiamy) na wyjście do fryzjera w sprawie jej wymarzonej fryzury. Mieliśmy robić za tłumaczy, więc nie mieliśmy nic przeciwko. Po uzgodnieniu wszystkich informacji i umówieniu jej kolejnej wizyty ruszyliśmy w poszukiwaniu bankomatu. Po wypłaceniu pieniędzy od razy wróciliśmy do apartamentu. Po powrocie każdy był już wyspany, za wyjątkiem mnie i Łukasza. W porównaniu do mojego kompana ja byłem całkowicie wyczerpany. Położyłem się na kanapie i zasnąłem. Obudziłem się dopiero po kolacji.

   Byłem na tyle wypoczęty, aby wytrzymać aż do teraz, więc z tego powodu ten post mógł się jeszcze pojawić.


                                                                            Tym razem pozdrawiamy wszystkich                                                                                     rodziców uczestników tego Erasmusa
                                                                                            Bartek i Łukasz

1 komentarz:

  1. Czekamy z niecierpliwością na efekt wizyty u włoskiego fryzjera :)

    OdpowiedzUsuń